Witam. Od dawna zmagam się z dość osobliwymi(jak na moje oko) objawami nn. Mianowicie wszystko obraca się wokół mojej wyobraźni i tego co sama sobie w danej chwili produkuje(czyt. co sobie wyobrażam). Dawno temu niespodziewanie poczułem jakiś dziwny związek pomiędzy tym co w danej chwili mam na myśli(czyt. wyobrażam sobie) a co wykonuję, w sensie konkretnych czynności. Otóż jak to w nerwicy, osobom na nią cięrpiącym potrafią nasuwać się na myśl różne niechciane obrazy, słowa itp. itd. Tyle, że ja muszę "walczyć" z tymi niechcianymi myślami w dość nietypowy sposób, tzn. w momencie kiedy do wyobraźni przychodzą niechciane/przykre/nielubiane miejsca, osoby, zdarzenia z mojej przeszłości to na siłę próbuję zastąpić je innymi osobami lub zdarzeniami które nie będą się dla mnie wydawać nieprzyjemne. Najgorsze jest to, że właśnie "widzę" ten związek pomiędzy tym co robię a tym co mam w wyobraźni więc jeżeli (przykładowo) kładę się spać do łóżka i w tym momencie "oczami wyobraźni" widzę niechciane treści, to po prostu muszę wstać i położyć się jeszcze raz, ale tym razem wymuszając na swojej wyobraźni jakieś pozytywne wspomnienia/skojarzenia(czyli osoby/zdarzenia/miejsca z przeszłości). Jeżeli tego nie zrobię to czuję się okropnie nieswojo, tak jakbym był tym negatywnym wspomnieniem "skażony", czuję jakiś tak okropny dziwny dyskomfort, że MUSZĘ zrobić wszystko po swojemu, czyli jednym słowem nie pozwalam swojej wobraźni być "wolną" tylko ciągle próbuję walczyć w niej z wszystkim co akurat się nasunie i wiążą się z nim negatywne emocje. Dość powiedzieć, że zmagam się z tym już od 5 lat, a efektem w najgorszych chwilach w mojej chorobie były czynności wykonywane dziesiątki( i setki) razy. I tutaj dodam coś ciekawego. Wystarczy, że znajduję się wśród ludzi i nagle moja wyobraźnia i to co mi nasuwa przestaje mieć dla mnie znaczenie, staję się zdrowym człowiekiem, chociażby dlatego że czymś niewyobrażalnym byłoby dla mnie powtarzanie jakichś czynności przy innych(wstyd itd.), wystarczy mi ta świadomość, że ktoś mnie obserwuje i już jest ok. Powiem tylko, że na przestrzeni lat było to dla mnie wszystko koszmarnie wykańczające i tak naprawdę leki które dostawałem(Sertralina, Pernazyna, Anafranil, a teraz Fevarin plus czasem jakieś neuroleptyki) nie wiele mi pomogły. Mam wrażenie, że moje objawy są tak osobliwe( w końcu to nie to samo co typowe natrętne mycie rąk, czy zamykanie drzwi od domu), że być może nie należy ich traktować w kategorii nn. Znikoma skuteczność leków by to potwierdzała, w ogóle nie zmniejszą moje przymusu ciągłego wyobrażania sobie czegoś Proszę bardzo aby ktoś komu może się wydawać znajome lub ma pomysł jak sobie z tym radzić odpisał do mnie, bo naprawdę nie mam już siły.
A jak to baby, one zawsze humory mają… – żartował w jednym z odcinków. Życzył sobie, aby jego przyszła partnerka pokochała konie tak jak on. Moja dziewczyna musi kochać konie, tak jak ja je kocham. Bo jak nie, to nic z tego nie będzie. A tak, jak będzie kochała konie, to będzie pozwalać mi przy nich siedzieć.W niebie nie ma nic do roboty, bo co można robić w doskonałym świecie - z takim poglądem można się często spotkać. To i inne przekonania na łamach gazety "Echo katolickie" konfrontuje dr Roman Zając - biblista i demonolog, absolwent Instytutu Nauk Biblijnych Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. Czy w niebie będzie praca? Przypomina on, że pierwsze i "fundamentalne" przykazanie Boga skierowane do człowieka wzywało go, aby "czynił sobie ziemię poddaną czyli twórczo uczestniczył w Bożym dziele stwarzania świata". Zając nie wyklucza, że "nakaz ten nie straci na aktualności także po przyszłej paruzji". Doktor wskazuje, że niebo jest "pełne kreacji". - Będziemy w nim mieli szansę na pełną realizację swoich kreatywnych możliwości. Wszystko, co nas ogranicza na ziemi i utrudnia realizowanie siebie, w niebie zostanie usunięte - podkreśla. Zaznacza, że niebo nie będzie tylko "oglądaniem Boga i odpoczynkiem", dlatego że Bóg jest "tryskającym źródłem życia i działania, a my jesteśmy powołani, by panować i zasiąść z Panem na Jego tronie". Wszystko to, zdaniem dr. Zająca, świadczy o tym, że wieczny odpoczynek będzie tak naprawdę "wieczną pracą". Ale spokojnie... Taką pracą, która "nie przynosi zmęczenia, tylko satysfakcję i radość". Czego oko nie widziało i ucho nie słyszało... Zając cytuje 1. Liście do Koryntian 2,9: "Ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani serce człowieka nie zdołało pojąć, jak wielkie rzeczy przygotował Bóg tym, którzy Go miłują". To, jego zdaniem, oznacza, iż "przekraczając bramę śmierci, wejdziemy w rzeczywistość, której doczesny język nie potrafi adekwatnie opisać". Absolwent KUL przypomina, że w Biblii jest mowa między innymi o niebiańskim Jeruzalem. "Według Apokalipsy, ta Nowa Jerozolima oświetlona będzie chwałą i obecnością Boga. Przygotowane przez Niego dla ludzi święte miasto Jeruzalem będzie miało w swoim centrum samego Boga i Baranka (Chrystusa). Jego obecność wypełni całe miasto i wszystkie serca. Cała niebiańska Jerozolima będzie pełnić rolę dawnej świątyni jerozolimskiej, stanowiąc centrum czczenia, niczym nieprzysłoniętego Boga" - wyjaśnia. Dr Zając dodaje, że przebywanie z Barankiem będzie oznaczało "współkrólowanie z Bogiem w pełni szczęścia i ze świadomością, że już nic nie może cofnąć odniesionego zwycięstwa". Według niego, chrześcijanie powinni traktować obecne życie na ziemi tak naprawdę jako "stan pielgrzymowania" do tego świętego miasta. Wiele poziomów nieba Biblista przypomina również, że w Biblii pojawiają się odniesienia do nieba jako rzeczywistości "wielopoziomowej". Mają o tym świadczyć słowa apostoła Pawła: "Znam człowieka w Chrystusie, który przed czternastu laty - czy w ciele - nie wiem czy poza ciałem - też nie wiem - Bóg to wie, został porwany aż do trzeciego nieba. I wiem, że ten człowiek czy w ciele, nie wiem, czy poza ciałem, Bóg to wie - został porwany do raju i słyszał tajemne słowa, których się nie godzi człowiekowi powtarzać" (2 Kor. 12,2). Zając zwraca więc uwagę, że niebo ma co najmniej trzy poziomy. O tej wielopoziomowości ma świadczyć również werset z Listu do Efezjan 4,10. Mówi on o tym, że Jezus po zmartwychwstaniu "wstąpił ponad wszystkie niebiosa, aby wszystko napełnić". Ludzie nie staną się aniołami Jednocześnie doktor zaprzecza stereotypowi jakoby ludzie idący do nieba stawali się aniołami. "Zgodnie z chrześcijańską teologią, człowiek nie może zostać aniołem, a anielstwa nie można zdobyć na drodze dokonywania dobrych uczynków" - wskazuje. Dodaje, że aniołowie to "zupełnie inne kategorie bytów niż ludzie". Według niego, wpływ na pogląd o przeistaczaniu się ludzi w aniołów w niebie, mogło mieć błędne zrozumienie słów Jezusa, który odpowiedział saduceuszom na pytanie czyją żoną będzie kobieta, która kilkakrotnie wychodziła za mąż: "Gdy powstaną z martwych, nie będą się ani żenić, ani za mąż wychodzić, ale będą jak aniołowie w niebie" (Mk. 12,25). Fakt, że ludzie będą "jak" aniołowie, nie oznacza, że będą aniołami... Bliscy, przyjaciele w niebie Dr Zając odpowiedział też na pytanie czy w niebie rozpoznamy naszych bliskich, przyjaciół. Według niego, "z pewnością spotkamy tam tych, których kochamy i tych, których spotkaliśmy na drodze naszego życia". Prawdopodobnie "doświadczymy też obecności naszych przodków, ludzi, których nigdy nie znaliśmy osobiście, ale dzięki którym w ogóle się urodziliśmy". Biblista uważa, że nie jest wykluczone, iż "powitają oni nas u bram nieba". A co z Twoim losem? A czy Ty wiesz, co stanie się z Tobą po śmierci? Czy jesteś pewien swojego zbawienia? Jak mówi Biblia, jest ono możliwe TYLKO przez Jezusa Chrystusa. "On, będąc na ziemi, powiedział: "Ja jestem droga i prawda, i życie, nikt nie przychodzi do Ojca, tylko przeze mnie." (J. 14,6). Zbawienie nie jest z uczynków, ale z łaski. Nie da się na nie zasłużyć. "Albowiem łaską zbawieni jesteście przez wiarę, i to nie z was: Boży to dar; nie z uczynków, aby się kto nie chlubił." (Ef. 2,8-9). Jak powiedział Jezus, "nikt nie jest dobry, tylko jeden Bóg". (Mk. 10,18). W Księdze Kaznodziei Salomona (Koheleta) czytamy z kolei: "Zaiste, nie ma na ziemi człowieka sprawiedliwego, który by tylko dobrze czynił i nie grzeszył." (rozdz. 7, werset 20). Biblia mówi też, że za grzech jest kara i bez Jezusa jesteś na drodze do piekła: "Albowiem zapłatą za grzech jest śmierć". (Rz. 6,23). "I nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, ale duszy zabić nie mogą; bójcie się raczej tego, który może i duszę i ciało zniszczyć w piekle." (Mt. 10,28) Bóg Cię kocha. Ukochał Cię tak bardzo, że posłał Swojego jedynego Syna, "aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne" (Rz. 10,9). Zbawienie możesz przyjąć przez wiarę w ofiarę Jezusa Chrystusa na krzyżu za nasze grzechy. Gdy uczynisz Go swoim Panem i Zbawicielem i spróbujesz nawiązać z Nim osobistą relację, On objawi Ci się i da Ci zupełnie nową naturę, jak napisano: "Tak więc, jeśli ktoś jest w Chrystusie, nowym jest stworzeniem; stare przeminęło, oto wszystko stało się nowe." (2 Kor. 5,17). Jeśli jeszcze nigdy nie poprosiłeś Jezusa, by wszedł do Twojego serca, rozważ to i pomódl się do Boga tymi lub własnymi słowami: Drogi Ojcze, jestem grzesznikiem, popełniłem wiele złych rzeczy w moim życiu. Nie jestem w stanie zasłużyć na zbawienie. Przepraszam Cię za moje grzechy. Proszę, wybacz mi. Wierzę, że Jezus Chrystus umarł za mnie na krzyżu, został pochowany i zmartwychwstał. Panie Jezu, proszę wejdź do mojego serca, zbaw moją duszę i zmień moje życie. Bądź moim Panem i Zbawicielem. Chcę nawiązać z Tobą relację i poznawać Cię. Proszę, napełnij mnie Duchem Świętym i prowadź mnie każdego dnia. Amen. Jeśli z serca pomodliłeś się tą modlitwą i uczyniłeś Jezusa Chrystusa swoim Panem i Zbawicielem, to właśnie zrobiłeś najważniejszą rzecz w swoim życiu! Teraz czytaj Pismo Święte, rozmawiaj z Jezusem w modlitwie, szukaj Go i pójdź do gorącego dla Boga kościoła, który pomoże Ci wzrastać w Jezusie, a także da Ci możliwość bycia w społeczności z innymi wierzącymi. Zobacz także: Kaznodzieja sprecyzował, dla kogo jest, a dla kogo nie jest niebo. Zaskoczenie?
Prc0Jk.